Myślę, że dopadła mnie jesienna depresja.
Czasem mam ochotę to wszystko rzucić i jechać daleko. Chyba wszyscy tak mają. Bo rzeczywistość za oknem jest szara i ponura i nie ma żadnych perspektyw. Oczywiście można wyjść na siłownię , by podnieść endorfiny, można iść do kina, by się trochę zabawić lub zdołować, można wszystko. Tylko po co?
Kocham chodzi w góry, ale od czasu, gdy pękł mi łąkotka, ruch w górach sprawia mi coraz większy ból, nie mówiąc już o opuchliźnie, czy wodzie w kolanie.
W zamian za to, nasycam się zachodami i wschodami słońca, czytaniem książek i piciem kawy na czczo.
Czasem gdzieś pojedziemy, ale ostatnie wydarzenia na świecie nie napawają nas optymizmem.
Dlatego zrezygnowaliśmy z wielu naszych planów i nie wiem co będzie w przyszłym tygodniu, a co dopiero za pół roku. Czasem czuję się jak w pandemii, kiedy siedzieliśmy pozamykani w domach, przy zdalnej pracy z kubkiem kakao.
Cały świat staje na głowie, a mnie udziela się jesienna depresja.
Dlatego polecam ciepły koc i książkę. Może być też hiszpański serial komediowy na platformie streamingowej, albo polski serial kryminalny. Cokolwiek, by zabić stres.









Comments
Post a Comment