Wracam do pisania po roku. A ten rok jak okiem sięgnąć był najtrudniejszy w moim życiu. Zmiany, które się w nas dokonują zawsze są potrzebne. To jak powrót do korzeni, sięganie po najtrudniejsze chwile i przeżywanie ich razem.
Postanawiam jednak wrócić do natury. Natury świata, która będzie się łączyć ze mną w jedną całość. Będzie obecna w moim życiu, codziennie, stopniowo przywracając porządek rzeczom, które umknęły mojej uwadze. Piszę uwadze, choć mam na myśli kontroli.
Jednak kontrola źle brzmi w moich uszach i umyśle.
Na łąkach zakwitły liatry, a zatem rozpoczął się sierpień. Nie wiadomo gdzie umknęła wiosna, za nią rozpoczęło się lato. Półmetek kwitnie, jest gorąco, gruszki dojrzewają, brzoskwinie spadają z drzew.
Skąd czerpiemy siłę? Z natury. Jesteśmy z nią nierozerwalnie związani. Może jeszcze o tym nie wiemy, może to dopiero początek naszej drogi, ale zawsze powracamy do zielonych pól i wzgórz, bo tam jest nasze prawdziwe miejsce.
Jako mieszczuch pospolity, brodzący wśród ulic Krakowa przez prawie ćwierćwiecze, nie wyobrażam sobie teraz powrotu do miasta. Do rozgrzanego miasta, wirującego kurzu, miasta oddychającego pyłem.
Hortensje przepełnia mleczna poświata. Nawet obrzydliwe ślimaki doceniają jej piękną i nie tykają delikatnych płatków. Wszystkie drzewa pęcznieją od nadmiaru owoców.
W takie sierpniowe popołudnia siedzę przez laptopem i marzę by wreszcie usiąść na rower i pojechać daleko nad wodę.
Niedługo skończą się żniwa. Wszystkie łąki pozbawione traw będą wyglądały jak jeże, dojrzeją winogrona.
Słoiki załadowane słodkim sokiem z pomidorów zapełniają naszą spiżarnię.
Mnie najbardziej cieszy gotowanie. Dzisiaj właśnie kupiłam na livro.pl dwie pozycje: "Sekrety włoskiej kuchni, dlaczego Włosi lubią rozmawiać o jedzeniu" Eleny Kostiukovich, a także książkę Ewy Ługowskiej "Misa Mocy, przewodnik po kuchni zmieniającej świat".
Ogromnie lubię czytać o jedzeniu. Czytać i gotować. Gotować zupełnie inaczej, z resztek, albo z tego co się ma w lodówce. Gotować, rozmawiać, przygotowywać pudełka do pracy.
Zatapiam się w tym świecie zupełnie samodzielnie, choć czasem i mój mąż również ma w tym swój udział.
Śniadaniowy przepis na bliny z mąki gryczanej
- 200 gram mąki gryczanej
- 1/2 kubka mleka roślinnego (ja dodałam migdałowego)
- 1 jajko (weganie dodają 1 łyżkę siemienia lnianego)
- sól do smaku
- 3 gramy drożdży
Wymieszaj wszystkie składniki na jednolitą masę. Odstaw na 10 minut w ciepłe miejsce. Smaż małe placuszki na oleju kokosowym z obu stron, po 3-4 minuty na jedną stronę.
Podawaj z sezonowymi owocami, masłem orzechowym, miodem.
Sałatka z tuńczykiem i tym co zostaje w lodówce
- sałata masłowa 1-2 garście
- pomidor
- cebula czerwona
- ciecierzyca z puszki
- tuńczyk (opcjonalnie)
- oliwa virgin
- do posypania - sól, pieprz, prażone pestki dyni
Czyż nie lubicie prostych rozwiązań? Ja uwielbiam. Musi być szybko, obiad do pół godziny, sprawnie i przyjemnie.
Comments
Post a Comment