Oczywiście po raz kolejny usłyszałam "Znowu jedziecie do Toskanii", "Włochy są przereklamowane", "Nie lubię Włochów".
A ja kolejny raz próbuję wytłumaczyć się z decyzji. Tym razem jednak nie zamierzam. Kocham Toskanię, kocham Principinę, kocham Maremmę. To taki kawałek Toskanii nad morzem Tyrreńskim, gdzie wszystko się ze sobą miesza, krajobraz miejski z wiejskim, morze z górami, lato z jesienią, szum z ciszą.
![]() |
Kocham słoneczniki |
![]() |
Typowy krajobraz Val D'Orcia |
Principina jest malutką miejscowością, położoną nad morzem. Stąd jednak można dojechać do większej miejscowości Grosetto, Sieny, czy do Porto San Stefano. Maremma jest różnorodna i urokliwa.
![]() |
Plaża w Principinie |
Przyjazd do Principiny równa się spokojnym, nie wymuszonym wakacjom. Plażowanie, siatkówka, eksplorowanie miasteczek, cudowne jedzenie, wino. Niemniej jednak największą atrakcją jest brak turystów. Do Principiny jeżdżą głównie miejscowi Toskańczycy. Nie ma tu wielkich atrakcji, ani ekskluzywnych hoteli, jest dziko i pięknie.
W Toskanii są doskonałe cornetti, czyli francuskie rogale po 0,80 EUR, kawa po 1,30 EUR. Wszystko jest pachnące i nie z mrożonki. Rano jemy śniadanie w barze, ludzie niespiesznie wstają i idą na plażę.
![]() |
Ten klimat, suchy i gorący, słodycz zmieszana ze słonym morzem |
Nikt się nie spieszy, jesteśmy w końcu na wakacjach, nie musimy stać w kolejce do hotelowego baru, jest cicho, tylko wiatr i morze. Ale w końcu są wakacje, nie trzeba się nigdzie spieszyć, można przyglądać się sobie i morzu, ludziom i przyrodzie. Maremma zabrała mojego serca, które tam już pozostanie.
Comments
Post a Comment